Nie przepraszaj, zacznij w końcu robić coś, żebyś przepraszać nie musiał.
Rumienił się gdy na niego spojrzałam, gdy mu się przyglądałam cały płonął.
Zaciągam się papierosowym dymem niemal czując jak rozsadza me płuca. Zabawne. Ciebie nie wdychałam, a mimo to, rozsadziło me serce.
Trudno pokazać więcej komuś, kto widzi tylko tyle, ile chce widzieć.
Wczoraj kilka godzin, momentów, kilka oddechów, dotyków, Twoje dłonie, oczy usta.
Kiedy poprosiłeś o to żeby nikt się o nas nie dowiedział zrozumiałam, że tak naprawde to zależy Ci na niej, bo o niej wszyscy wiedzą.
Są takie oczy, po których nie widać, że płakały. Wystarczy otrzeć łzy. A są takie, że płacz długo w nich stoi, nawet gdy płakały już dawno.
Powoli zaczynam się ogarniać. To znaczy próbuje. Chce aby było, tak jak przed tym wszystkim co się wydarzyło. Oczywiście, nie chce, i nie zapomnę o nim, ale nie chce żyć przeszłością... Wiem, że i tak nigdy nie był do końca mój i możliwe, że nigdy nie będzie.
Ciekawa jestem, czy przyszedłbyś na mój pogrzeb. Czy uroniłbyś łzę, jakbyś się dowiedział, że nie żyję. Czy przeszłaby Ci przez głowę myśl. Cholera, skrzywdziłem ją, a ta mnie na serio kochała. Czy przejąłbyś się moją śmiercią? Bo wiesz. Ja Twoją tak. Mimo wszystko, byłeś, jesteś i będziesz dla mnie całym światem i tego już nie zmienię.
Mówiła: Nie chcę Cię widzieć! - A szukała Go wzrokiem na ulicy… Mówiła: Nie myślę o Tobie! - A nie było chwili, by tego nie robiła… Mówiła: Nie odbiorę! - A z nadzieją czekała na kolejny telefon. Mówiła: Nie tęsknię! - A co dzień przeglądała wspólne zdjęcia.
Myślę, że ta dziewczyna wciąż podświadomie go kocha, tak samo mocno jak kilka miesięcy temu. Czas jednak sprawił, że nauczyła się chować tęsknotę głęboko w sercu i ukrywać ją przed resztą świata. Nie da jej sobie odebrać.
Mam ochotę Ci przypierdolić. Pierwszy raz w życiu jestem gotowa na to, by podejść, stanąć na palcach i pierdolnąć Ci w ten jebany pysk, na którym widnieje ten wkurwiający uśmiech, kurwa.
Dużym problemem większości ludzi jest to, że nie potrafią znaleźć szczęścia w teraźniejszości, tylko rozpamiętują przeszłość, która wydaje im się być idealna.
Kiedyś mu opowiem jak bardzo go kochałam. Jak bardzo tęskniłam i cierpiałam. Kiedy wieczorami płakałam trzymając w ręku kakao i cukierki. Jak spałam z jego zdjęciem. Jak serce mi pękało, gdy robił opisy do jakiejś dziewczyny. Opowiem mu. Pośmiejemy się razem.
Nie wiedziała jak to wytłumaczyć. Podczas dnia, w świetle słonecznym tryskała energią, zarażała śmiechem. To ona pocieszała innych, mówiła, że będzie dobrze. A gdy tylko słońce chowało się za horyzont, chęć do życia gasła. Radość wypalała się. Mina stopniowo smutniała. I nie tylko mina, bowiem cała jej dusza płakała,coś żałośnie w niej krzyczało.
Opowiem Ci kiedyś jak bardzo Cię pragnęłam. Jak przy każdym najkrótszym spotkaniu chciałam Cię mieć na własność. Jak każde słowo wypowiedziane z Twoich ust tkwiło przez długi czas w mojej podświadomości. Jak chciałam być najlepsza, doskonale dobra dla Ciebie. Opowiem Ci to wtedy, gdy serce nie będzie przyspieszało przy każdym spojrzeniu w Twoją stronę.
Przy pierwszym kieliszku opowiem Ci jakie ma oczy. Po drugim, będę wtajemniczać Cię w jego niesamowite cechy. Po trzecim, będę przez łzy opowiadała Ci jak bardzo mnie ranił. Po czwartym będę skakała wykrzykując jego imię. Po piątym wejdę na dach i zacznę krzyczeć, że go kocham. Po szóstym zadzwonię i opowiem mu, jak bardzo boli jego nieobecność i jak bardzo żałuję, że nie ma go przy mnie i nie widzi, jak po wypiciu siódmego i ósmego kieliszka staję na krawędzi dachu i daję krok do przodu.
Właściwie to co mam Ci teraz powiedzieć? Że nie daję sobie rady. Że wszystko mnie przerosło. I choć starałam się, żeby było dobrze, tak nie jest. Raczej też już nie będzie. Walczyłam i przegrałam.Teraz to tylko kwestia czasu. Szara egzystencja. Już nie dostrzegam szczęścia w prostych rzeczach. Jeszcze udaję. Ale i tak pogodziłam się już z porażką. Nie martw się o mnie. Przecież ja zawsze sobie jakoś daję radę, czyż nie? No właśnie.Tak więc: U mnie wszystko w porządku.
Kochałam go za to, za co inni go nienawidzili. Byłam w stanie zaakceptować każdą jego wadę. Lubiłam gdy opowiadał mi o naszej, wspólnej przyszłości, czułam się wtedy taka ważna dla niego, miałam wrażenie, że mnie nigdy nie zostawi. Lubiłam jak całował lub przytulał z zaskoczenia. Lubiłam siedzenie z nim na ławce, gadanie o wszystkimi o niczym, nawet milczenie było ciekawe. Lubiłam pisać z nim godzinami - nadal mi tego brakuje. Lubiłam te jego długie pożegnania, miłe słówka, esy z samego rana i na dobranoc. Brakuje mi tego wszystkiego, pomimo, że czasem mieliśmy gorsze dni, pomimo, że czasem mnie okłamał lub zawiódł. Nikt nie jest idealny, ale on dla mnie był, pomimo wielu wad.
Kolejny melanż, kolejne picie do nieprzytomności, w tle telefon od mamy jak się bawię i nieszczera obietnica, że nie będe pić, znowu zaczynam życie, które mnie wykończy. Wróciłam do tego, mimo, iż broniłam się przed tym cholernie. Znów jest pięknie, gdy pijesz, a świat wydaje się tak prosty do ogarnięcia. i ponownie wrócę rano do domu kłamiąc im prosto w oczy i mówiąc.Tak, popcorn był za słony, ale film się spisał.
Frajerstwo wypisane na twarzy, skurwysyństwo w genach i jebana podłość płynąca w żyłach. I pomyśleć, że moje serce mogło kochać kogoś takiego.
Nie warto czynić sobie krzywdy przez odrzucenie osoby, której głownym tematem i myślą jest kilkanaście skrzypnięć łóżkiem.
Poświęciłam dla Ciebie moje wszystkie nerwy, moje wszystkie uczucia, moje serce, które, biedne, dzisiaj już nie potrafi nie bać się ludzi.
Czuję się jakby opuściło mnie ciało i poszło wolnym krokiem do przodu, czuję się jak mały dymek wydychanego powietrza, który po chwili miesza się z otoczeniem.
Boję się wiecznej samotności. Nie dlatego, że ktoś nie będzie mnie chciał, tego się nie obawiam. Obawiam się tego, że nie będę w stanie pokochać kogoś na tyle mocno, by związać się z nim tak na zawsze, do końca swoich dni.
Któregoś dnia przyjdziesz i powiesz, że się zmieniłam, ja wybuchnę Ci śmiechem w twarz i odpowiem, że po prostu nie jestem już Twoja.
















Brak komentarzy:
Prześlij komentarz